
Jednak Dex, nie chcąc krzywdzić Darcy, nie jest skory do odwołania zbliżającej się uroczystości.
Emily Giffin to autorka, której twórczości
dotąd nie znałam, nazwisko to, co prawda, nieraz obiło mi się o uszy, ale
poza tym, na temat książek tej pisarki wiedziałam niewiele. “Coś pożyczonego”
trafiło w moje ręce zupełnie przypadkiem w bibliotece, z opisu wywnioskowałam,
że będzie to lekka lektura, idealna na upalne dni. I własnie tak było.
Przystępny styl autorki sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko, i mimo że
liczy sobie niemal 400 stron, łatwo ją przeczytać w bardzo krótkim czasie.
Całą historię, za sprawą pierwszoosobowej
narracji, poznajemy z perspektywy Rachel, która przywołując liczne wydarzenia z
przeszłości usiłuje udowodnić, że to ona zawsze była tą poszkodowaną osobą w
łączącej ją i Darcy przyjaźni, a Darcy z kolei to ta zła. Fakt, Darcy jest
samolubna, egoistyczna i lubi być w centrum uwagi za wszelką cenę, często
rywalizuje z Rachel, a ona sama zaś, odwołując się do zdarzeń z okresu
dzieciństwa, obwinia Darcy za brak własnych sukcesów błędy jakie popełnia a
poza tym próbuje udowodnić, że jej zdrada wcale nie była taka zła.. Ładna mi
przyjaźń! Autorka tak prowadzi narrację, aby czytelnik już na początku uznał
Darcy za czarny charakter, jednak ja nie polubiłam żadnej z bohaterek. Obie
uznaję za równie nieudane.
Historia jest banalna i przewidywalna, a
na całych czterystu stronach w sumie niewiele się dzieje. “Coś pożyczonego” to
według mnie książka do szybkiego przeczytania i szybkiego zapomnienia. Do
mojego życia nic ciekawego nie wniosła i ostatecznie cieszę się, że czytanie
jej nie zajęło mi dużo czasu.
Wydawało mi się, że ksiażka jest o wiele ciekawsza. Szkoda, że jest do szybkiego przeczytania i że szybko się o niej zapomina.
OdpowiedzUsuńMnie też nazwisko autorki obiło się o uszy, a nic jej pióra nie czytałam. Sądziłam, że ta książka jest więcej warta. Raczej sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądziłam i niestety się rozczarowałam :)
UsuńCzyli dobrze, że jej nie kupiłam, a miałam ją w dłoniach!
OdpowiedzUsuńStracisz naprawdę niewiele :)
UsuńNie ciągnie mnie do książek o takiej tematyce i w tej chwili bardzo się z tego cieszę :)
OdpowiedzUsuńChyba sobie ją odpuszczę, nie lubię przewidywalnych książek... Nie wiem, czy kiedykolwiek się do niej przekonam.
OdpowiedzUsuńKojarzę autorkę,. Czy ona nie miała jakiejś książki, której tytuł brzmiał "Coś niebieskiego"? albo coś z niebieskim w każdym razie? Moja koleżanka czytała i bardzo sobie ją chwali :)
OdpowiedzUsuń"Coś niebieskiego" to, o ile mi wiadomo, kontynuacja książki "Coś pożyczonego". Siostra powiedziała mi, że jest ciekawa, ale ja czytać jej jednak nie zamierzam :)
UsuńDla mnie cyztanie takich ksiazek jest w pewnym stopniu bez sensu, bo po co czytac cos, co i tak od razu zapomnimy? Wole poczytac cos co wywze na mnie inne emocje. Chociaz nie ukrywam, ze chcialabym poznac pioro tej autorki.
OdpowiedzUsuńRównież wolę książki, które coś do mojego życia wnoszą, skłaniają do przemyśleń i refleksji, ale niestety nie wszystkie powieści takie są i czasami trafia się coś innego, coś takiego jak "Coś pożyczonego"
UsuńChciałabym zapoznać się z twórczością tej autorki:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o autorce, jej twórczość wręcz kipi od lekkich lekturek. Szkoda tylko, że takie czytanie nic nie wnosi.
OdpowiedzUsuńPosiadam jedną z książek autorki, jednak jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńMimo to zastanowię się nad nią. Chociaż po przeczytaniu opisu książki, wydawała mi się ciekawsza :) Pozdrawiam, Livresland :*
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, obejrzałam jednak film nakręcony na jej podstawie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem film jest okropny:)
pozdrawiam
http://czytelniadominiki.blogspot.com/
Czytałam i bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ps. Zachęcam do mojego konkursu
Może kiedyś przeczytam, ale na pewno nie teraz ;)
OdpowiedzUsuńPosiadam na półce :)
OdpowiedzUsuń